Najnowszy film Agnieszki Holland „Zielona granica”, o którym stało się głośno zanim jeszcze wszedł na ekrany, cieszy się dużym zainteresowaniem publiczności. W pierwszy weekend jego dystrybucji, obejrzało go ponad 137 tys. widzów. To najlepsze otwarcie kinowe polskiego filmu w tym roku.
Miałem okazję obejrzeć ten poruszający, a jednocześnie piękny i głęboko humanistyczny obraz i powiem otwarcie… nie żałuję. „Zieloną granicę”, mimo że budzi skrajne emocje i jest przedmiotem ataków obozu rządzącego, powinien obejrzeć KAŻDY! Bo wbrew temu co mówią politycy Zjednoczonej Prawicy i co pokazuje tzw. „publiczna telewizja”, nie „bruka on niczyjego wizerunku i nie oczernia polskiego munduru”, jest za to bardzo celnym i niesłychanie wymownym oskarżeniem rzeczywistości, w której żyjemy. Rzeczywistości zbudowanej na fundamencie narodowej ksenofobii, która z bliżej nie znanych powodów – dzieli ludzi w kryzysie uchodźczym – na dobrych i złych. Ale największym kłamstwem, jakie próbuje się nam przy tej okazji wmówić jest to, że dzieło przedstawia Polaków jako… sadystyczną i pozbawioną uczuć zgraję.
W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót, a film pokazuje to – co w Polakach jest najpiękniejsze. Produkcja Agnieszki Holland jest bowiem opowieścią o człowieczeństwie w całym jego spektrum. Mówi o odwadze i poświęceniu i o odwiecznym dylemacie związanym z wyborem pomiędzy dobrem a złem.
Oglądając „Zieloną Granicę” się milczy
Milczy się w trakcie i milczy po zakończeniu seansu. Oglądając niektóre sceny, wiele osób ukradkiem ociera łzy. Nie dziwię się, bo produkcja reżyserki porusza do głębi. Miażdży i zatyka, pokazując jak w środku Europy i do tego w kraju należącym do wspólnoty europejskiej, można stworzyć strefę wykluczenia dla ludzi, którzy mają inny kolor skóry lub są częścią innej kultury. Czy może być coś bardziej przerażającego, gdy widzi się to na własne oczy?
Agnieszka Holland zadedykowała otrzymaną w Wenecji Nagrodę Specjalną – grupie „Granica” oraz wszystkim aktywistom niosącym pomoc w czasie kryzysu humanitarnego na polsko-białoruskiej granicy. To piękny gest, bo tym ludziom, za ich świadectwo człowieczeństwa, naprawdę jesteśmy to winni. To również dowód na to, że żeby być dobrym człowiekiem, nie trzeba robić wielkich rzeczy , czasem wystarczy – po prostu – podać drugiemu człowiekowi rękę. „Zielona granica” jest filmem fabularnym, ale jego wymowa ma, w pewnym sensie, wymiar dokumentalny. Aktywistki z grupy „Granica” które w najostrzejszej fazie kryzysu były na wschodniej granicy, twierdzą że „w rzeczywistości było jeszcze gorzej”. To ważkie słowa, bo dzięki nim, możemy ocenić sprawców tej humanitarnej tragedii. A winni są wszyscy… I reżim Łukaszenki i polski rząd i Unia Europejska, która skompromitowała się do… granic (w dosłownym tego słowa znaczeniu).
Tym bardziej niezrozumiałe jest to, co dzieje się wokół filmu… Histeryczne reakcje władz, protesty przed seansami i atmosfera potępienia, jaka dominuje w prawicowych mediach, w związku z wejściem filmu na ekrany. Skrajna krytyka obrazu w ustach ludzi, którzy nawet nie mieli okazji go obejrzeć, żeby wyrobić sobie własne zdanie.
Prowokacja to nie jest nasza poetyka
– „Nie jest powodem do dumy – mówi Agnieszka Holland, że w naszym kraju, władza nie waha się używać wobec artystów i sztuki kalumnii kłamstw, czy rozniecać kampanię nienawiści tylko po to, by uzbierać jakiś punkcik wyborczy. To raczej powód do smutku. My nie robimy filmów dla „prowokacji”, my je robimy, by pokazać świadectwo naszych emocji, naszego widzenia świata i potrzeby komunikowania się z ludźmi. Prowokacja to nie jest nasza poetyka (…).
– „Dlatego „Zielona granica” na pewno nie jest „filmem prowokacyjnym” – wyjaśnia twórczyni dzieła. Jeśli ktoś traktuje ten film jako „prowokację”, to znaczy, że sam ma nieczyste sumienie. Chciałabym podkreślić, że nie chcemy wykorzystywać go do jakichkolwiek celów politycznych, my chcemy tylko zakomunikować nasz gniew, naszą rozpacz i naszą nadzieję na człowieczeństwo. Bo ono tym ludziom, którzy znaleźli się na wschodniej granicy zostało po prostu odebrane. Uchodźcom, aktywistom, mieszkańcom, ale również funkcjonariuszom Straży Granicznej” (…). Ten film może i powinien uruchomić w ludziach potencjał dobra. Mam nadzieję, że jest w stanie wypłukać z ludzi złe emocje.
Push backi są niezgodne z prawem
– „Na naszej wschodniej granicy od 2021 roku niewiele się zmieniło. Tam ludzie wciąż walczą o przetrwanie – uzupełnia Maja Ostaszewska, wcielająca się w filmie w postać Julii, która pomaga aktywistom. „Stosunkowo niedawno rozdzielono tam matkę z córką. Matka była w bardzo złym stanie i trafiła do szpitala z podejrzeniem zagrożenia życia. Tymczasem jej nastoletnią córkę, bez telefonu i możliwości skontaktowania się z matką, bez butów, Straż Graniczna „wypchnęła” za granicę. Jak wiadomo push backi, na całym świecie, nie tylko łamią prawa człowieka, ale pozostają również w niezgodzie z polskim prawem. (…)
Kiedy latem 2021 roku, w Usnarzu Górnym zaczął się kryzys na granicy polsko-białoruskiej, to właśnie strażnicy graniczni byli pierwszymi „wolontariuszami”. To oni, spontanicznie, w pierwszym odruchu, przekazali 23-osobowej grupie z Afganistanu – wodę i jedzenie. A ponieważ nie wiedzieli co dalej, czekali na decyzje. Sytuacja zmieniła się 20 sierpnia, gdy zostały wprowadzone haniebne, niezgodne z naszą konstytucją i konwencją genewską orzeczenia zabraniające podchodzenia do grupy uchodźczej, przekazywania wody, jedzenia i lekarstw, gdy zabroniono kontaktu z lekarzami, prawnikami i tłumaczami. W tym momencie, ci sami ludzie pod wpływem presji, zaczęli się zupełnie inaczej zachowywać. O tym też jest nasz film…, który stawia pytanie – jak MY byśmy się zachowali w takiej sytuacji? I chodzi w tym przypadku o każdą z perspektyw, nie tylko strażnika granicznego. Ten dylemat wspaniale zagrał w filmie Tomek Wołosok, wcielający się w rolę funkcjonariusza Straży Granicznej.
To film o ludziach
„Zielona granica”, to w końcu film o ludziach. A ci są różni. Bynajmniej nie posągowi czy z zadatkami na bohaterów. Oni też odczuwają strach i doświadczają, różnego rodzaju, moralnych dylematów. Są przecież tylko sobą. Każdy ma swoje życie i osobiste problemy. A mimo to, kiedy dochodzi do tragedii, potrafi rzucić wszystko i pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Postępuje tak, bo wymaga tego sumienie i zwykłe, ludzkie poczucie przyzwoitości, z którym coraz częściej – jako społeczeństwo mamy problem.
– „Czuję dumę, że zagrałem w tym filmie, powiedział odtwórca roli strażnika granicznego, Tomasz Wołosok. Starałem się opowiedzieć w nim o moim bohaterze jak najrzetelniej. Pokazać świat jego oczami, świat – który nie jest czarno-biały, tylko we wszystkich odcieniach szarości. I najważniejsze uczucia, które w końcu doprowadzają do jego wewnętrznej przemiany. W jednej z końcowych scen, kiedy pomaga uchodźcom z Ukrainy, zapytany o udział w wydarzeniach na polsko-białoruskiej granicy, wypowiada znamienne słowa: „mnie tam nie było!” Wyparcie czy zwykły, ludzki wstyd, że uczestniczył w wydarzeniach, które miały tam miejsce…
Odpowiedzią na hejt, który pojawił się w związku z filmem, jest frekwencja w kinach. To dowód na to, że Polacy potrafią myśleć racjonalnie. Wbrew oskarżeniom prawicowych polityków o kolaborację i porównywanie do… „świń”, które „siedzą w kinie”, co samo w sobie jest po prostu OBRZYDLIWE!
Maja Ostaszewska, grająca w filmie główną bohaterkę, tak pisze na Instagramie: – „Proszę idźcie i zobaczcie ten film, a potem sami go oceńcie. Nie słuchajcie obrzydliwej, politycznej nagonki. Nie oglądajcie skradzionych, zmontowanych tendencyjnie i wyrwanych z kontekstu fragmentów. Ten film nie jest atakiem, jest głęboko ludzki. Pokazuje złożoność problemu i tragizm sytuacji, w której znaleźli się wszyscy uczestnicy tej historii. Daje szanse zrozumienia różnych perspektyw. I przede wszystkim jest za człowieczeństwem. Mówi o próbie jaką wszyscy przechodzimy. Pomoc humanitarna zawsze jest legalna. Jest naszym obowiązkiem”.
Kilka dni temu, przeglądając jeden z ogólnopolskich portali, znalazłem informację, że Maciej Stuhr, który zagrał w filmie jedną z drugoplanowych ról, został podany do sądu za słowa jakie wypowiada grana przez niego postać. Te słowa to krytyka obecnej władzy. I tak się zastanawiam… ludzie – co z Wami jest nie tak?
———————————————————–
„Przestępstwem określonym w art. 264 § 2 k.k. jest nie każde nielegalne przekroczenie granicy państwowej, ale tylko takie, które odbywa się przy użyciu przemocy, groźby lub podstępu albo we współdziałaniu z innymi osobami”.
———————————————————–
Źródło: Małgorzata Trybus / Uniwersytet Rzeszowski ORCID: 0000-0002-3053-3145 / Nielegalne przekroczenie granicy – aspekty prawnokarne.
Andrzej Idziak